Jest ryzyko, jest zabawa ;) Sosu nie wolno zagotować, bo się
zetnie, ale powinien zgęstnieć. Można to zrobić w sposób bardziej bezpieczny —
w kąpieli wodnej — co według mnie ciągnie się w nieskończoność. Nie jestem
w stanie tak długo stać przy uciekającej szparami gorącej parze, w dodatku
śmiertelnie się wtedy nudzę ;) Dlatego wolę podgrzewanie bezpośrednio na gazie.
Na szczęście strach ma wielkie oczy ;) Poza
tym, korzyść jest podwójna, bo w podobny sposób przygotowuje się domowe lody. Proporcje
wzięłam z książki Neli Rubinstein, ale zamiast esencji, używam laski wanilii i przygotowuję sos bezpośrednio na palniku.
Można go podawać na ciepło i zimno, wystudzony nieco gęstnieje. Świetnie
pasuje do lodów, owoców, ciast czy naleśników.
3 żółtka
100 g cukru
375 ml śmietany kremówki
½ laski wanilii
Sparzyć jajka. Laskę wanilii przekroić wzdłuż, czubkiem noża
wyskrobać nasiona i wrzucić do misy robota. Dodać żółtka i cukier. Ubijać, aż
masa stanie się jasna i puszysta. Dodać śmietanę i ubijać na mniejszych
obrotach do połączenia składników.
Przelać masę do rondla o grubym dnie. Podgrzewać na niedużym
ogniu, stale mieszając, aż sos zgęstnieje. Nie dopuścić do zagotowania.
Obserwować w trakcie mieszania dno — gdy pojawią się pierwsze objawy
oblepiania, zdjąć rondel z ognia.
Inspiracja: Nela Rubinstein, Kuchnia Neli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz