Miałam je zrobić już w zeszłym roku, jednak koniecznie
chciałam użyć oryginalnych foremek, a te nie dotarły wtedy na czas — paczkomaty
nie były w stanie nadążyć z dostawami. W moim na siedemdziesiąt kilka przegródek
przypadało ponad trzysta pięćdziesiąt przesyłek dziennie. Przyznam jednak, że
nie żałuję, bo dzięki temu przekonałam się, że duch świąt (a może duch świąt w
PRL-u?) nie we wszystkich ludziach ginie ;) Wieczorem dotarł sms, że można
odebrać przesyłkę z samochodu. Staliśmy sporą grupą, która chyba robiła
wrażenie, bo kilka przechodzących starszych osób dopytywało się: „Za czym ta
kolejka?” ;) Od czasu do czasu ktoś rzucił jakimś żartem, a pan w furgonetce cierpliwie
przekładał paczki i wykrzykiwał końcowe numery kodów. Szczęśliwiec, który
właśnie miał zdobyć upragnioną paczkę czy list, dostawał gremialne, gromkie
brawa :D
Jest to receptura Barbary Bytnerowiczowej (z drobną zmianą
kilku łyżek karmelu na kakao), którą znalazłam na blogu Moje wypieki. Przyznam,
że szpetnie zaklęłam, i to nie po francusku jak książę pan z bajki o Rumcajsie,
a w ojczystym języku, rozwałkowawszy ciasto po raz pierwszy. Przeczuć należy
słuchać — zdziwiłam się, czytając przepis, że nie ma wzmianki o chłodzeniu
ciasta. Mam silikonową matę i marmurowy wałek, więc zwykle nieźle sobie radzą ;)
Pierwszy raz się zdarzyło, że, mimo delikatnego oprószenia mąką, były dokładnie
oblepione. Koniecznie pamiętajcie o chłodzeniu ciasta i podsypywaniu go z
obu stron mąką w trakcie wałkowania. Za to możecie, tak jak ja, przegapić
posmarowanie pierników wodą, zwłaszcza jeśli chcecie ozdobić je lukrem lub
czekoladową polewą ;) Jeśli planujecie przygotowanie piernika staropolskiego
lub katarzynek, trzeba się szybko zabrać do roboty, ponieważ muszą leżakować —
piernik przed i po, a katarzynki tylko po upieczeniu.
400 g płynnego miodu
2 łyżeczki domowej przyprawy do piernika
2 łyżki kakao
200 g cukru pudru
2 jajka
800 g mąki pszennej plus do podsypania
6 łyżeczek proszku do pieczenia
ewentualnie 2-4 łyżek kwaśnej śmietany
Wszystkie składniki — poza śmietaną — umieścić w misie
robota. Wyrobić ciasto, używając haka. Jeśli nie będzie się zbijało w kulę,
stopniowo dodawać śmietanę. Podzielić ciasto na 6 części, zawinąć w folię spożywczą i chłodzić przez około
godzinę w lodówce.
Wyjąć z lodówki część ciasta i, podsypując mąką z obu stron,
rozwałkować na grubość 5mm-1cm. Wykroić pierniki foremką. Powtórzyć z
pozostałymi częściami ciasta. Posmarować pierniki wodą. Piec około 12-15 minut
w temperaturze 190°C (piekłam dwie partie pierników, każda na trzech poziomach
z włączoną górną grzałką i termoobiegiem), aż zaczną odchodzić od papieru do
pieczenia. Uważać, aby nie przypiec pierniczków, bo będą zbyt twarde. Przełożyć
na kratkę do wystudzenia.
Przechowywać w puszce, aż zmiękną. Gdyby proces był zbyt
wolny, włożyć do puszki kawałek jabłka w taki sposób, aby nie dotykał
pierników. Gdy zmiękną, można je polukrować lub oblać czekoladową polewą.