To jeden z pierwszych sosów, jakie nauczyłam się robić.
Byłam wtedy jeszcze niepełnoletnia, ale w tych czasach nikt nie przejmował
się tym, że dzieci cały dzień bawią się poza domem, a nastolatki mogą wlać
odrobinę alkoholu do sosu ;) Jak widać salmonelli też się nikt nie bał ;)
Żółtko jest jednak wrzucane do gorącej czekolady, więc i obecnie można być w
tej mierze spokojnym. Jeśli bardzo się obawiacie, nie podawajcie sosu osobom o
bardzo obniżonej odporności. Sos tak mi smakował, że przetrwał selekcję w
trakcie przepisywania do trzech kajecików, które z zapałem zachlapywałam
w trakcie gotowania i pieczenia. Dobrze, że doczekał ery blogów ;)
Sos jest nieco rzadszy niż na zdjęciach. Robiłam je na zewnątrz, więc nieco zmarzł ;) Jeśli wolicie gęsty, dodajcie więcej mąki.
125 ml mleka
2 łyżeczki mąki
3 łyżki cukru
1 łyżka masła
2 łyżki kakao
1 żółtko
1-2 łyżek rumu lub brandy
Jajko sparzyć. Do kubeczka wlać mleko, wsypać mąkę i
dokładnie wymieszać, aby pozbyć się grudek.
W rondelku umieścić zawartość
kubeczka, dodać cukier, masło i kakao. Postawić na niedużym ogniu. Podgrzewać,
ciągle mieszając i rozcierając grudki, aż masa się zagotuje. Zdjąć rondelek z
ognia.
Bardzo dokładnie oddzielić żółtko od białka. Żółtko wrzucić
do rondelka i szybko wymieszać je z czekoladowym sosem, następnie dodać
alkohol i ponownie wymieszać sos.
Podawać ciepły lub zimny do deserów. W tym drugim przypadku,
w czasie studzenia sosu zamieszać go kilkukrotnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz